Zespół Szkół Weterynaryjnych
i Ogólnokształcących Nr 7 w Łomży

Żywiołowe reakcje na scenie i widowni

Historia Grupy Teatralnej „Wety” - poszukującej stałej nazwy – zaczęła się w lutym 2015 r., kiedy wychowawczyni i polonistka Magdalena Budziszewska szukała sposobu na lepsze poznanie swojej klasy, integrację uczniów i stworzenie im pola do wykazania się i rozładowania energii. Wspólnie z polonistką i bibliotekarką Ewą Zabielską przygotowała sztukę „Bajkowy pociąg”. To seria scenek z podróży od jednej do drugiej stacji, gdzie bohaterami okazują się postacie z bajek. Śmiech i wdzięk, i piosenki w stylu „Pszczółka Maja” - Wywołaliśmy uśmiech, to było naszym celem – uśmiechał się promiennie zawiadowca Mateusz Gąsiewski, 17-latek z TW, na 11. festynie Pupile „Wety”. 18-latka Kinga Rybicka mówi z powagą: - Nastolatki chętnie wracają do wspomnień radosnego dzieciństwa.
Mateusz uważa, że z początku było zamieszane, gdy wybierali role. Opanowywali je coraz lepiej, a z tym pojawiła się samodyscyplina: początkowy chaos zaczął robić pozytywne wrażenie pośpiechu, rejwachu i rozgardiaszu w podróży. - Poświęcali ogrom wolnego czasu, aby opanować role – chwali ich wychowawczyni, częstując z koleżanką kanapkami i kabanosami w trakcie rozmowy. - Szczery przekaz i żywiołowość to wizytówka grupy. Onieśmieleni byli najbardziej przy teatralnych gestach.
Zabawne nazwy stacji zaskakują nieoczekiwaną świeżością i wywołują spontaniczny śmiech dzieci, zaś młodzieży - w odpowiedzi na żywiołowe reakcje widowni. Zawiadowca Mateusz Gąsiewski na scenie wykrzykuje: Krasnoludkowo, Kopciuszkowo, Urwisowo, Smerfowo!, a bywa, że największy aplauz zdobywa po prostu stacja Przedszkole! Zawiadowca z okolic Sokółki po spektaklu pozwala przymierzyć czapkę, jakby się było pracownikiem PKP. Wilkowi przedszkolacy usiądą na kolanach.

„Technologia za wcześnie zajmuje czas dzieciom”
17-letni bracia bliźniacy Piotr i Paweł Dziubińscy ze Starej Łomży nierozłączni nie tylko w szkole. Na scenie jako wesołe krasnoludki wydają się równie sympatyczni, choć trochę wyżsi, niż ludziki z bajki. Natalia Zambrowska, oczywiście, nie pochodzi z Zambrowa, lecz z Grajewa. Diana Łuba gra biedronkę z okolic Suwałk, Elwira Niemiec spod Treblinki wciela się w Małgosię, Kinga Rybicka z Łomży to narratorka i główna wokalistka. Dominika Bieńkowska gra babcię Czerwonego Kapturka, Ola Ruszkowska z Czarnej Białostockiej - dziewczynkę z koszykiem wiktuałów dla chorej nestorki. - Jesteśmy prawie dorośli, nie wracamy na co dzień do wątków z bajek, ale chyba dla każdego z nas wieczorynka była przeżyciem, radością – uśmiecha się Dominika i przy aplauzie grupy opisuje, jak siedziała na kanapie i strofowała: „Mamo, ja ci nie przeszkadzam, jak Ty oglądasz”. Oj, zaczyna się wspólna krytyka, że „kiedyś to były bajki”, nieprzerabiane: Bolek i Lolek, Wilka i zając, Krecik czy Miś Colargol. Tylko rezolutnego Jacka i sympatycznej Agatki z piłeczek na palcach nie pamiętają. - Oglądałem bajki i chciałem w nich uczestniczyć, utożsamiałem się z bohaterem – wspomina Paweł. Poważnieją, rodzi się wspólna refleksja o akceleracji: za ich młodych lat rodzice nie mogli zagnać do domu, teraz nie mogą wygnać na podwórko. - Technologia za wcześnie zajmuje czas dzieciom i nie pozwala rozwinąć wyobraźni – konstatuje Dominika. Śmieją się, bezradnie, gdy widzą dziecko z głową mniejszą od tabletu. Eliza: - Widzę to na swoim przykładzie, bo się siedziało ze słownikiem i analizowało teksty, a teraz odbywa się to komputerowo... Za mało czytamy, za mało rozmawiamy.
Dyrektor „Wety” Bogumiła Olbryś pamięta, że od 2004 r. uczniowie czytali bajki przedszkolakom, przebrani w arcypomysłowe stroje, w PP nr 1, PP nr 2, Przedszkolu „Mały Artysta” i Przedszkolu w Piątnicy. Opiekunki grupy myślą o drugiej sztuce, łączącej jasełka z przedstawieniem dla młodych widzów, łączącym staropolską tradycję z problematyką współczesną. Dyrektor natomiast marzy się teatralny wehikuł czasu, w którym pojawiłyby się sceny z życia patrona „Wety” Ludwika Bojanusa (1776–1827), niemieckiego twórcy pierwszej polskiej szkoły weterynarii. A co się marzy Grupie...?
Mirosław R. Derewońko